Kobieta wysłana na Stellę do mężczyzny ważącego ok. 100 kilo to wyczyn. Ale tutaj podejrzewam, że prawdopodobnie firma w tym bierze udział. Rodzina zawsze dostaje nasze papiery, łącznie ze zdjęciem i mają wybór, a my w zasadzie jedziemy w nieznane, bo dostajemy tylko adres i praktycznie się na tym kończy. Oczywiście czasami jest tak, że jeszcze załatwiają transport, ale ja musiałam go sama załatwiać i papiery (łącznie z ubezpieczeniem) także. To czasami jest ciężko, a potem jeszcze podnoszenie ciężkiego człowieka przez 2 miesiące, to naprawdę nie lada wyzwanie. Dla kobiety to wyczyn, ale też dla mężczyzny w przypadku takiej pracy to także ciężko.