Pitbull i zobaczymy

Dzisiaj sobie wymyśliłam, że zacznę się bawić słowami. I wyszło mi fajnie. Pitbull to niby pies, ale w moim znaczeniu to Brad Pitt, czyli Brat, co pije Red Bulla. W wymowie nikt się nie kapnie, ale jak to bywa, naśmiejemy się totalnie. Czasami lubię takie skojarzenia i mi się podoba. No co? Kupuję zdrapkę pod nazwą „Klejnoty”, a za mną facet się pyta:”No co pani, drapie pani klejnoty?”. Ja jak zwykle odpaliłam:”Podrap sobie swoje”, a za nami 3 chłopa. No fajnie, myślę sobie, znikaj babo jak najszybciej z kolektury i wiej szybko do domu, bo faceci już nie mogą ze śmiechu. I jak tu być poważnym, kiedy zawsze jest okazja pożartować.

Dodaj komentarz